Wiosna oznacza u mnie grzebanie w ziemi, sianie warzyw, a od jakiegoś czasu też przygoda z kwiatami.
Stąd też tak rzadka moja obecność na blogu, za co przepraszam.
Kto ma mi to za złe zapraszam pod koniec wakacji na piknik
z korniszonkami, buraczkami z papryką, leczo,
a na deser pleśniak z porzeczkowego dżemu
popijany sokiem malinowym.
Wszystko oczywiście własnej roboty :)
A zaglądając do mojego kuferka...
Maj to czas komunii i ślubów.
Chociaż panuje przesąd "ślub tylko w miesiącu z literą r"
to zauważyłam, że praktycznie co sobotę jakiś się zdarzy.
Jeśli chodzi o moje kartki i pamiątki prym wiodą łabędzie. Ciągle je dziergam, a jakoś nie przepadam za masową produkcją.
Koniecznie muszę wymyślić jakąś alternatywę.
Jak na razie chciałabym pokazać pamiątkę ślubną w postaci "Wielkiej Księgi Małżeńskiej".
Zrobiłam taką na kilka ślubów jeszcze na początku mojej przygody z quillingiem i mam do niej ogromny sentyment. Przydałby się jakieś jej odświeżenie i urozmaicenie :)
Jak na razie, jest to bodajże pierwszy egzemplarz tego rodzaju :)